– Po co tu przyjechałeś? Na Islandię? W zimę? – pyta sędziwy starzec, którego oczy bacznie przyglądają się bagażom przyczepionym na rowerze. Jego głos brzmi ostro, zdecydowanie, a zabarwiony jest mrokiem nocy. Tej samej, w której objęciach zmierzałem ze strachem do kolejnego celu mojej wyprawy.
Mariusz Wolski
Ton jego głosu wskazuje dobitnie, że nie oczekuje barwnej opowieści tylko konkretnej odpowiedzi na proste pytanie. To samo zresztą, które od dawna wije się pomiędzy moim sercem a rozumem. W zakamarkach wątpliwości sam zdaję sobie sprawę, że próbuje odnaleźć odpowiedź, po co tak naprawdę ryzykuję i rzucam wyzwanie wyspie, dla której jestem nic nieznaczącym pyłkiem… Wyzwanie, które nie tylko wysyła mnie w bezgraniczną samotność, ale i naraża na nią bliskie mi osoby.
– Nie wiem… – odpowiadam szeptem i spuszczam wzrok…
Głos zamiera mi gdzieś między milczeniem starca a wyciem niezłomnego towarzysza mojej podróży. Bezlitosnego wiatru, który od początku wyprawy na Islandię szarpie mną we wszystkie możliwe strony. Ale właśnie na ten moment, jakby na złość, postanawia przycichnąć i dowiedzieć się czemu naruszam granice, w której to on jest surowym władcą.
Starzec, którego długie i siwe włosy zwiedzają raz po raz skroń naznaczoną mapą wspomnień, nie reaguje na moje słowa. Patrzy w bezruchu lodowatymi oczami, które jak sztylety zwiedzają mój umysł. Czuję jak z każdą sekundą zabarwioną ciężkim oddechem spycha moje wszystkie wymówki w najdalszy skraj umysłu. I czeka… Bez ruchu rozsiewając najgłośniejszą ciszę, jaką w życiu do tej pory przeżyłem. I w tej dziwnej, pozbawionej sensu chwili, stojąc na skraju świata jaki znałem, słyszę nagle swoje własne słowa.
– Uciekłem… Po prostu uciekłem…
W życiu często nie lubimy ciszy. Uciekamy przed nią w hałas cywilizacji bojąc się, że gdy nas dopadnie, nie damy rady jej spojrzeć w oczy. Ciszy, która jak zwierciadło pokryte smugami wspomnień, pokazuje bez wymówek drogę, którą w życiu przeszliśmy. Ciszy, która nie ocenia, ale z niewiarygodną siłą wymusza w nas refleksję oraz przemyślenia, których tak naprawdę często się boimy. Bo kto z nas w świecie pełnym rywalizacji o sukcesy lubi być oceniany? Kto lubi się wystawiać na opinie, szczególnie te, które nas bolą bo dotykają najczulszych strun naszej egzystencji i tego czym kierujemy się w życiu?
Za to właśnie pokochałem Islandię… Szczególnie tą trudną, okrytą zimową ciszą, która potrafi podarować wiele uniesień. Ciężkich, a zarazem najważniejszych chwil usłanych skrajnymi emocjami na wietrze egzystencji. Jednak to, co najbardziej cenię w tej magicznej kranie to sposób, który może czasem brutalnie i bezlitośnie, ale potrafi odszukać w człowieku to najważniejsze pytanie. Pytanie najprostsze z możliwych a często tak głęboko skrywane w obawie przed odpowiedzią. Pytanie, które gdy padnie, może stać się początkiem najważniejszej podróży w naszym życiu. To, które ja sobie zadałem słysząc pewnego starca na północy wyspy, na której nie ma prawa istnieć życie.
Dlaczego tu jestem, Islandio?
Zajrzyj na bloga po inne wpisy.
Dear immortals, I need some wow gold inspiration to create.