Vigeland, jakiego nie znacie

Kultura i sztuka  Norwegia

Gustav i Emmanuel Vigeland to artyści, dla których warto wybrać się do Oslo. Pierwszy jest znany jako światowej sławy rzeźbiarz, drugi wyspecjalizował się w witrażach i malarstwie. Dziś opowiem wam o tym pierwszym.

 

Obaj Vigelandovie wychowali się w rodzinie religijnej i konserwatywnej, aczkolwiek ojciec, sam będąc producentem mebli, uwierzył w talent synów i jako pierwszego wysłał Gustava d Christianii (obecnie Oslo), żeby tam szukał pracy i spełnienia. Vigeland później wspominał, że pieniądze miał zaszyte w kieszeni kurtki, a postawa ojca dodała otuchy.

Vigeland i młodość

Kiedy Gustav Vigeland jako 15-latek przyjechał do Oslo, miał zamiar uderzyć do warsztatów rzeźbiarzy i pokazać im swoje szkice. Ale był zbyt nieśmiały i myślał, że nie ma talentu i się tylko ośmieszy. Znalazł pracę jako cieśla. Nadeszły trudne czasy, warsztaty zamykały się jeden po drugim. Vigeland stracił pracę i bez skutku szukał nowej. Stracił dach nad głową i głodował. Kiedy pewnej zimowej nocy obudził się w parku na ławce, pomyślał, że umiera i w sumie nie ma już nic do stracenia. Poszedł więc do znanego artysty Brynjulfa Bergsliena i pokazał mu te swoje szkice. Bergslien powiedział, że nigdy nie widział lepszych i że chłopak ma talent przez duże „T”. Vigeland dostał pracę i dach na d głową, a za kilka lat miał już swoją pierwszą wystawę. Z tej lekcji życia Vigeland wyciągnął dużo i w przyszłości został czynnym promotorem własnej sztuki rozumiejąc, że talent musi mieć „zęby”. Nigdy nie skończył żadnej akademii ani szkoły, ale kształcił się przez podróże i zwiedzanie muzeów, wystaw i atelier znanych europejskich artystów. Obecnie jest uważany za jednego z najlepszych rzeźbiarzy na świecie i obecnie jedynym, którego rzeźby zdobią cały park (park Frogner w Oslo).

      

 

Vigeland i początki twórczości

Wczesny etap twórczości Vigelanda cechują smukłe, wręcz wyciągnięte postacie, a dominującymi motywami są starość, koło życia i dramat istnienia. Patrząc na pierwsze rzeźby artysty, można nawet w to uwierzyć. Owszem, pochodził z bardzo religijnej rodziny, gdzie dzieci straszono piekłem. Ale na ogół tego typu opisy tworzą ci, którzy nie znają biografii artysty. Czytaliście coś takiego o Vigelandzie, prawda? Autorzy tych opinii pewnie nie znają też realiów życia młodych przedstawicieli zawodu rzeźbiarza, malarza i pokrewnych sztuk wizualnych. Jaka wobec tego jest prawda?

Młodemu Vigelandowi się nie przelewało. Nawet kiedy dostał pracę w warsztacie Brynjulfa Bergsliena, a później otworzył własny, kokosów nie zarabiał. Mimo tego nowe rzeźby musiały powstawać, najlepiej z modela, gdyż młody artysta jeszcze nie znał na tyle anatomii ludzkiego ciała, żeby rzeźbić „z głowy”. Potrzebni więc byli modele. Gdzie można było takowych znaleźć?

 

 

Trudne początki

Otóż nie była to sprawa prosta w ówczesnej Christianii (obecnie Oslo). Przeciętny dzień w pracy trwał około 12 godzin, więc nikt normalny nie mógł sobie pozwolić na to, żeby pozować na darmo. Zleceń od ludzi majętnych, którzy by przy okazji  sami pozowali, wówczas jeszcze nie miał. Wobec tego musiał szukać modeli wśród tych, którzy mieli czas i nie żądali dużej zapłaty. Dlatego pierwszymi modelami jednego z najlepszych rzeźbiarzy wszech czasów byli ludzie starzy, a nieraz żebracy. I żadnych tam dramatów istnienia, bo jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Niemniej jednak efekt końcowy był dobry.

Ciekawe jest to, że sam Vigeland nigdy się tym nie chwalił ani nawet nie nazywał swoich rzeźb (miały w większości tylko tytułu robocze), żeby nie zakłócać odbiorcy postrzegania sztuki.

 

 

Fontanna

Vigeland powoli stał się znany, ale już się nauczył, że szczęście samo nie zapuka do drzwi. Wiedział, że swoją sztukę trzeba czynnie promować. Nie bał się mieć śmiałe i dalekosiężna plany. Postanowił stworzyć park rzeźb. Norwegia wówczas była jednym z najbiedniejszych państw Europy, więc władze miasta nie były skore sypnąć groszem na taką inwestycję. Więc artysta musiał podejść do tematu z daleka.

Wystartował w konkursie z projektem fontanny. Miał to być początek parku rzeźb, ale nikt oprócz Vigelanda nie wiedział o jego misternym planie. Projekt wygrał, ale miasta wciąż nie było stać na jego realizację. Natomiast projektem zainteresował się pewny majętny Szwed i już miał wyłożyć pieniądze na stół, aż nagle w 1905 roku rozwiązaną unię szwedzko-norweską i Norwegia stała się samodzielnym państwem. W takich okolicznościach władze Oslo nie mogły pozwolić na to, żeby fontannę wykupił Szwed, przecież to byłby skandal. Więc postawiono ją w parku.

 

 

Vigeland nie miał zamiaru na tym poprzestać i ciągle tworzył lobby dla wymarzonego parku rzeźb. Miał już dużo lepsze warunki pracy, gdyż zawarł z miastem pewną umowę. Na jej mocy miasto sfinansowało budowę jego domu z pracownią (obecnie muzeum Vigelanda), w zamian po śmierci artysty miało oddziedziczyć cały jego dorobek. I tak się stało. W pracowni powoli postawały rzeźby dla parku, w tym słynny Monolit.

Park rzeźb

Koncepcja parku rzeźb to koło życia (livets gang): dzieciństwo, młodość, starość. Dzieła, które stworzył Vigeland, nie kojarzą się z przysłowiową skandynawską powściągliwością. Są tu bawiące się i rozkapryszone dzieci, przeplatające się ze sobą postacie, tworzące to właśnie koło i uosabiające to, że jesteśmy ze sobą związani: kobiety i mężczyźni, starzy i młodzi. Życie zatacza koło, ale za każdym razem pojawiają się w nim nowe elementy. Ta energia, siła i witalność jest tym, co chowa się w głębi norweskiej duszy, i Vigeland w sposób mistrzowski to pokazał. Łącznie w parku jest około 200 rzeźb (zależy kto jak liczy). Mimo to, że artysta w tak piękny i sposób przedstawił dzieciństwo, sam nie miał dobrego kontaktu ani z własnymi rodzicami, ani dziećmi. Jego 3 związki też zakończyły się niepowodzeniem. Możliwe, że w rzeźbach wcielił swoje niespełnione marzenia w zakresie relacji międzyludzkich.

 

 

Vigeland  dziś

Mieszkańcy Oslo raczej nie chwalą się tym, że park otworzono w czasie okupacji hitlerowskiej. Nie znaczy to wcale, że Vigeland sympatyzował faszystom, ale w społeczeństwie wcale nie było jakiegoś olbrzymiego ruchu oporu. Rola Norwegii w II wojnie światowej to dość drażliwy temat. Gmina Oslo kontynuowała dofinansowanie projektu, ale Vigeland od początku do końca pracował nad nim za darmo. Na własne utrzymanie zarabiał robiąc rzeźby na zamówienie. Taka była umowa i podczas wojny się nie zmieniła. W trakcie wojny już jako stary człowiek pracował w bardzo ciężkich warunkach i bał się, że jego rzeźby zostaną przetopione.

Na szczęście park przetrwał wojnę, więc możemy podziwiać go dziś. Przepięknie wygląda zimą, a turystów jest naprawdę niewiele. W lecie pojawią się tu dzikie tłumy.

Natalia Żurawska

243 komentarze

Leave a reply